Co testowaliśmy podczas Jemy w Łodzi Food Fest?

Trwa Jemy w Łodzi Food Fest, czyli raj dla foodies z Miasta Włókniarzy. Restauracje przeżywają prawdziwe oblężenie, a głodni łodzianie testują, degustują i odrywają nowe miejsca. Festiwal powoli zbliża się do półmetka, więc żegnamy się z trasami kulinarnymi Street Food, Roślinna kuchnia Bliskiego Wschodu oraz Elegancja Francja. Nam również udało się skosztować tego i owego.

Pierwsze spotkanie Pełnych Brzuchów z Jemy w Łodzi Food Fest miało miejsce we wtorek. Nasza mała reprezentacja wzięła wówczas udział w warsztatach dla blogerów w Whiskey in the Jar na rynku Manufaktury. Magda i Mateusz z MYTUJEMY opowiedzieli o plusach i minusach prowadzenia swojej działalności w internecie, a także przeanalizowali swoją drogą do niewątpliwego sukcesu, który udało im się osiągnąć. Spotkanie było mega inspirujące! Wziął w nim udział również cały kwiat łódzkiej, kulinarnej blogosfery, więc atmosfera wyjątkowo sprzyjała wymianie spostrzeżeń!

Co zjedliśmy podczas Jemy w Łodzi Food Fest?

W ramach pierwszego tygodnia mogliśmy próbować dań z tras kulinarnych Street Food, Elegancja Francja, a także Roślinna kuchnia Bliskiego Wschodu. Chyba nie musimy Wam mówić, która jest najbliższa naszemu sercu.

Faktycznie udało nam się odwiedzić dwie knajpy, w których dotychczas nie mieliśmy okazji jeść. To zdecydowanie jedna z większych zalet Jemy w Łodzi Food Fest! Daje bodziec do działania!

King Kong, czyli dżungla w centrum miasta

king kong restauracja tajska jemy w lodzi
Makaron ryżowy z kaczką i dodatkami w King Kong.

Pierwsze danie festiwalowe, którego spróbowaliśmy reprezentowało team Street Food. Restauracja King Kong na terenie Piotrkowskiej 217 zrobiła na nas ogromne wrażenie! To zdecydowanie knajpa, którą warto odwiedzić ze względu na panujący tam klimat. Wystrój prawdziwa dżungla, zapachy egzotycznych przypraw i naprawdę smaczna kuchnia.

Potrawa, którą kucharze przygotowali na Jemy w Łodzi Food Fest, to makaron ryżowy z kaczką, groszkiem i miętą. Był raczej słodko-słony, głównie ze względu na sos sojowy. Kaczka była wysmażona raczej dość mocno, a za powiew świeżości dbały liście mięty. Jeśli zdecydujecie się zamówić ten makaron, nabierajcie na widelec lub pomiędzy pałeczki wszystkie składniki. Wówczas każdy kęs będzie przyjemny i pełen smaków!

Oczywiście to nie jedyna potrawa, której spróbowaliśmy, będąc w King Kongu. Co to, to nie! Zapis naszych przeżyć już wkrótce pojawi się na blogu w formie standardowej recenzji. Na razie możecie się zapoznać ze wszystkimi, które dotychczas dodaliśmy. Kliknijcie o tutaj.

Wyjątkowa pizza z Forno Nero

pizza festiwal jemy w lodzi forno nero
Składniki prosto z Włoch i pizza calzone.

Forno Nero to dość świeże miejsce na łódzkiej gastromapie. Specjalizuje się ono w pizzy neapolitańskiej, z którą nie mieliśmy dotychczas zbyt wiele wspólnego. Ale zaraz, zaraz! Opis całej wizyty pojawi się dopiero za jakiś czas. Podczas Jemy w Łodzi Food Fest spróbowaliśmy dania, którego nie serwują tam na co dzień.

Neapolitańskie calzone z bazyliową ricottą, salami ungharese, fior di latte, sosem pomidorowym, bazylią i ricottą. Oto propozycja Forno Nero. Pizzo-pieróg z zewnątrz wyglądał niepozornie, ale wewnątrz krył ciekawe składniki. Niektórymi smakami byliśmy zaskoczeni, chociaż ich nazwy brzmiały dość znajomo. Być może dlatego, że obsługa na każdym kroku mówiła o ich stuprocentowej włoskości.

Faktycznie bazyliowa ricotta, która stanowiła największy wypełniacz calzone, mogła być nieco bardziej doprawiona. Można było trochę znudzić się już tymi smakami, jedząc całą pizzę samemu. My na szczęście raczyliśmy się nią w trójkę!

Pho Shop wystawiło na Jemy w Łodzi Food Fest trzech mocnych graczy

dekadencki deser jemy w lodzi food fest pho shop
Pączek bao z owocami i kremem mascarpone yuzu.

Pho Shop znamy, szanujemy i darzymy dużą sympatią. Lokal z ulicy Tuwima wystawił na Jemy w Łodzi Food Fest trzech mocnych zawodników. Nam udało się skosztować tylko reprezentanta Dekadenckich Deserów. Przed Państwem pączek bao z kremem mascarpone yuzu, czekoladą i owocami!

Bułeczki bao są świetne. Ale to pączek bao jest świetny razy milion! W jego wnętrzu znalazła się czekolada i krem na bazie yuzu. Co to takiego? Jest to japoński owoc, który przypomina lekko wyschnięte, wyblakłe mandarynki i posiada trzy razy więcej witaminy C niż cytryna! Wygląda niepozornie, ale jej smak łączy aromaty wszystkich cytrusów. Natomiast maliny i mięta sprawiły, że całe danie było świeże jak Gang Świeżaków. Iście Dekadencki Deser, który zamówilibyśmy jeszcze raz!

Przygoda z dekadenckimi deserami w Sushi w Dłoń

jemy w lodzi food fest deser sushi w dlon
Najsłodsza nazwa ever!

Spróbowaliśmy tylko dwóch festiwalowych słodkości, więc mimo dużych chęci, nie bylibyśmy w stanie wytypować najsmaczniejszego Dekadenckiego Deseru. Bez wątpienia możemy jednak wskazać ten, o najsłodszej nazwie. Mini pampuszki! Spróbujcie wypowiedzieć te słowa, udając złość.

Sushi w Dłoń, podobnie jak Pho Shop, zgłosiło do Jemy w Łodzi Food Fest trzy dania. Jednak to deser przykuł naszą uwagę. Mini pampuszki z mega słodkim, waniliowym sosem i owocami. Gdyby jeszcze było Wam mało uroczości w tym daniu, znalazły się w nim także mini kiwi! Kompozycja była dość prosta, może nawet do powtórzenia w domu przez laika, ale to żaden zarzut! Dochodzą do nas słuchy, że Sushi w Dłoń dało radę podczas festiwalu! Zarówno pierożki gyoza, jak i burger w toście drożdżowym to propozycje, które cieszą się dużym zainteresowaniem.

Sprawdź inne recenzje!

2 Replies to “Co testowaliśmy podczas Jemy w Łodzi Food Fest?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.